______________________________________________________________________ ___ __ ___ ___ _ ___ ____ | _| _ _ _ ___ / _|| || | | || | |_ || |_ | \ | || || | / / | | || | | | || | | / / | _| | \| || || | | _/ / | _|| | | _| || \ / /_ | |_ | |\ || || | |__/ |_| |___|| | ||_|\_\|____||___| |_| |_||_||_|_| |___| _______________________________________________________________________ Piatek, 15.10.1993 ISSN 1067-4020 nr 88 _______________________________________________________________________ W numerze: Kostek Malczyk - Jak doprawic wasik Kwasniewskiemu? Janusz Mika - Oskarzenia i Kalumnie - felieton powyborczy Robert Terentiew - Tak zwana prawica Jacek Zakowski - Tylko spokojnie Jolanta Zarembina - Zgubil mnie romantyzm - sylwetka aktora Jana Nowickiego Aleksander J. Matejko - List do redakcji _______________________________________________________________________ [Od red. Dzisiaj komentujemy wyniki wyborow w Polsce bezposrednio i posrednio we wszystkich naszych materialach. Zgodnie z naszym tytulem sa to spojrzenia z roznych perspektyw na przyczyny, wyniki i konsekwencje udzialu w demokratycznie przeprowadzonym akcie zycia spolecznego w Kraju. Podobnie jak twierdzi Jan Nowicki - cytat z materialu przedstawiajacego sylwetke tego aktora - ze `W aktorach podoba mu sie niejednoznacznosc, interesuja go ci, ktorych do konca nie mozna rozszyfrowac' - mozemy zaryzykowac stwierdzenie, ze odbylo sie w Polsce jakies demokratyczne misterium o nieprzewidzianych konsekwencjach i wplywach. `Pozywiom, uwidim' - to tez cytat z kilku naszych materialow. M. B-cz] _______________________________________________________________________ Kostek MalczykJAK DOPRAWIC WASIK KWASNIEWSKIEMU? ================================== (Male wyjasnienie redakcyjne: jest to spisana wymiana listow w trojkacie Kanada - USA - Polska, wszystko oczywiscie o wyborach) Warszawa, 20.09. (...) Pierwszy dowcip polityczny jaki uslyszelismy po wyborach: Za odjezdzajacym ostatnim pociagiem z radzieckimi zolnierzami macha Kwasniewski, wolajac `Poka!' ("Donosy"). Victoria, 25.09. Co slychac? Jak rodzina? Mam nadzieje, ze wyniki wyborow w RP nie spowodowaly szoku jakiegos. A czy masz moze cos na ten temat innego niz "Donosy" czy "Gazeta" Leskiego? Ze komuchy wygraly, to jedno. Ale zeby zaraz dawac tak brzydkie rozkazy Generalowi Ruckojemu, to juz naprawde nieladnie. Przeciez nie musimy tego Dzierzynskiego bez konca nasladowac i znowu robic rewolucje w Imperium! Cale szczescie, ze Jelcyn nie dal sie wystraszyc, jak dotad, choc pomocy podobno u samego Metropolity Aleksieja bedzie musial szukac. A moze rozpad Imperium bis, bez rewolucji? `Obys zyl w ciekawych czasach'. Zawsze myslalem, ze to nie tyle madrosc zydowska, czy tylko czyjes wymadrzanie sie, co przeklenstwo na narod nad Wisla rzucone. Dzisiaj sie okazuje, ze nie tylko my jestesmy narodem wybranym, choc w dalszym ciagu niezupelnie wiadomo do czego. Pazdrawliaju. Poka (to za Kwasniewskim, choc nikomu nie macham na odjezdne). Atlanta, 26.09. (...) Wynik wyborow mnie nie zaskoczyl, chociaz zeby tak katolicki narod nie wybral do Sejmu ani jednego Prawdziwego Katolika - no, no... Pisano mi juz ze dwa-trzy lata temu, ze spoleczenstwo programu Balcerowicza itp. nie zaakceptuje, bo wymaga wyrzeczen, a na to za malo jest zrozumienia, cierpliwosci itd. Jesli sobie przypominasz, w ktorychs "Spojrzeniach" byl artykul o dojsciu Hitlera do wladzy, gdzie padlo zdanie, ze niewazne jest jaka jest rzeczywistosc, wazne jest jak sobie te rzeczywistosc wyobrazamy. Wiekszosc wyborcow jak widac uwaza, ze im sie pod "Solidarnoscia" w ogolnym znaczeniu pogorszylo i taki mamy wynik (...) Victoria, 27.09. (...) Wroce raz jeszcze do wyborow. W owym stwierdzeniu o wyobrazaniu rzeczywistosci zawsze interesowala mnie jego obosiecznosc: patrzac na te rzeczywistosc wyborcy, czyli rzadzeni, wyobrazaja sobie jedno, rzadzacy (kiedys: rzadcy dusz) drugie. I problem polega na tym, ze ci drudzy sluchajac IMF-owskich pochwal Polski-Tygrysa Europy, nie tylko wyobrazaja sobie szynke, widzac kaszanke na stole robotnika. (O stolach emerytow ze starego portfela juz nie wspomne.) Oni jeszcze probuja o tym przekonywac wszystkich, w kampaniach wyborczych i gdzie indziej. Oczywiscie w miedzyczasie do glebi wkurzajac owych wszystkich, przeciez juz zmierzajacych do punktow wyborczych. Grzech `mylnego wyobrazania' rzeczywistosci przez tych pierwszych jest jeszcze bardziej paradoksalny, choc chyba latwiejszy do zrozumienia. Ludzie zyjacy ponizej minimum socjalnego dzisiejsza kaszanke widza jako ohydna kiche i odbywa sie to bez zbytniej pomocy sily wyobrazni. Natomiast wczorajsza kielbasa zwyczajna za 44 zl moze sie im wydac, pod wplywem chociazby nostalgii, kawiorem. To jednak wielkim grzechem chyba nie jest. Ostatecznie nam wszystkim wolno, ba, wrecz trzeba widziec, ze wzgledow patriotycznych, w miedzywojennej biedzie polskiej kraj mlekiem i miodem plynacy. I dlatego zapewne do jego wzorow tak zesmy ochoczo powrocili. Paradoksalnosc zas tego sposobu rozumowania wylazla w wyborach: zaglosujmy na ten zeszloroczny snieg i od razu bedzie lepiej. Tu jednak doszlismy do podstawowej zasady dzialania systemow demokratycznych, polegajacej na naturalnej potrzebie zmian rzadow. Nawet nowych na stare, byleby zmiana. Potrzeba ta wynika chocby z tej prostej przyczyny, ze kazda wladza deprawuje i na to innego niz wybory lekarstwa jak dotad nie wynaleziono. Czyli - Ameryka jeszcze raz odkryta, i to znowu w wyniku totalnego nieporozumienia! Na tym poprzestane. Atlanta, 29.09. Hejze-hej, To, o czym pisales odnosnie rzadzacych, to chyba alienacja wladzy. Zdarza sie pod kazda szerokoscia geograficzna i w kazdym ustroju, tylko ze w niektorych duzo predzej i silniej niz w innych. Natomiast te tesknoty za przeszloscia, ktora sie w tym celu idealizuje, to juz nie wiem, czy takie uniwersalne. Moze to tak, jak z ta anegdota z radiem Erewan: `Dorogoje Radio E., kogda budiet luczsze?' Odp: `Uze bylo'. Nieustajace pozdrowienia. Victoria, 5.10. Myslalem, ze pisalem o tym, czego dotyczyl wspomniany przez Ciebie fragment ze "Spojrzen" nr 84, piora Remigioniego, na bazie ksiazki Bullocka. Dla przypomnienia, oto on: `(...) Osobie wspolczesnej Hitlerowi jego osiagniecia jawily sie jako prawdziwe i wielkie. Bardzo waznym czynnikiem psychologicznym byla przy tym recesja pierwszych lat 30-tych - wyjatkowo jak na Europe ostra. Skoro dolek byl tak gleboki, to wychodzenie z niego wygladalo na wiekszy sukces, niz nim naprawde bylo. Innymi slowy, niezbyt jest istotne, jaka jest naprawde sytuacja ekonomiczna, wazne jest, jak jest odczuwana przez wiekszosc spoleczenstwa. Jest to rowniez pewna nauka na przyszlosc, wydaje sie twierdzic Bullock.' Tyle Remigioni. Niezupelnie wiec, jak sie okazuje, o `wyobrazanie' rzeczywistosci mu chodzilo, raczej o jej odczuwanie, a to chyba niezupelnie to samo. Obaj wiec zesmy troche sie zagalopowali, przypisujac zbyt gornolotna tresc spostrzezeniu Bullocka, a moze tylko Remigioniego. Dla mnie jednak wazniejsze w tym wszystkim jest to, ze ja tez niezupelnie chyba do niewinnej alienacji wladzy pilem, jak zes raczyl odebrac moje dywagacje ostatnie. Rowniez, jak sie wydaje, nie calkiem kula w plot trafialem. Bo oto co pisze Tadeusz Kucharski z Warszawy w magazynie "TIME" z 4.10.br.: `(...) Augustynowicz and millions like her saw their basic needs ignored by the Democratic Union, the grouping of the post-Solidarity elite that has participated in three of the four governments in Poland's short but turbulent postcommunist history (...).' Ignorowania `podstawowych potrzeb' spoleczenstwa przez post- Solidarnosciowa elite Kucharski wcale nie nazywa eufemistyczna `alienacja wladzy'. Jego stwierdzenie, w innym miejscu, `squaring popular expectations with the structures of the IMF will be no easy task' chyba nie o jakiejs niewinnej alienacji wladzy traktuje. Ja tego tez czynic nie chce, bo Sachs, Balcerowicz i caly IMF zdrowo by mi sie z tego usmiali. Jesli mamy tu do czynienia z jakas alienacja, to chyba tylko z ta u piszacych `w tym temacie'. Bagatelizowanie, choc grubo post mortem, roli jaka odegrala poprawa sytuacji ekonomicznej Niemcow w umocnieniu wladzy Hitlera po 33-m roku, dosyc metnie rysuje owa `pewna nauke na przyszlosc', o ktorej to niby `zdaje sie twierdzic Bullock'. Bo owczesne wychodzenie z dolka bylo nie mniej pozytywnie odczuwane przez Niemcow niz dzisiejsze pogorszenie sytuacji ekonomicznej jest negatywnie odczuwane przez znaczna czesc spoleczenstwa polskiego. Czyzby zatem chodzilo o to, ze ta odwrocona analogia ma dac nam `nauke na przyszlosc' taka, bysmy zaczeli juz wypatrywac jaki wasik zapuszczac bedzie i na ktora strone zacznie sie czesac Kwasniewski? No ale dosc juz tych bredni. Masz jeszcze cos a propos z Radia Erewan? Victoria, 30.09. (...) K. skarzy sie, ze jemu tez nie odpowiadasz. A to mnie martwi, bo nie wiem co jest grane. Czy aby mizerny sukces BBWR-u (Bolek Bedzie Wami Rzadzil) i wspaniale zwyciestwo UBwr-u (a to tylko: Urban Bedzie wami rzadzil) tak pokielbasily wszystko, ze nie mozemy Ciebie dosiegnac elektronicznie?. A czy aby zyjecie? Nie bede juz pytal kto z kim, bo w dzisiejszych czasach to nawet Anastazja P. pewnie zamilknie na ten temat, majac az tylu intymnych znajomych w koalicji, ktorej w zloby dano. Warszawa, 30.09. Dorogoj Towariszcz, Uprzejmie donosze, ze mozecie juz wracac do kraju i teraz nic juz Wam nie grozi za emigracje bez pozwolenia wladz. Zwycieski oboz kompletuje koalicje i szuka mninistrow do nowego rzadu, wiec pewnie chetnie by Was posadzil na jakims wysokim stolku. Dajcie, tow. X, znac czy i jaka mam Wam zaklepac posade? A propos, czy Wy tez tam glosowaliscie i (optional) na kogo? Z ostatnich wyborow najbardziej cieszy mnie fakt, ze w d... dostali `czarni' i wszyscy prawdziwi `Patrioci - Zbawcy Ojczyzny'. Jednak narod wie swoje i potrafi wykosic do gruntu wszystkich oszolomow. Najciekawsze jeszcze przed nami. Kto z kim i przeciw komu? Sytuacja jest tak zagmatwana, ze i po wodce tego nie razbieriosz. Pozywiom - uwidim. Priwiet. Victoria, 1.10. Wam takze priwiet! Nie bede Kolegi przezywal nieladnie, bo nad Wisla niedawno jeszcze po sadach ponoc ciagano za wyzwiska typu `towariszcz' czy inne bezecne wulgarnosci polityczne. Gratuluje tylko owej madrosci narodu, co to oszolomow nie tylko produkuje, ale i wykasza. Glosowanie odbywalo sie w Vancouver w konsulacie. Sposrod Polonii wielotysiecznej BC, Alberty, Yukonu oraz zalog floty rybackiej na Pacyfiku zaglosowaly az 294 osoby, z czego 107 na UD, 30 na KdR (tzw. Olszewicy, zdaje sie), na SLD 26, a KPN i BBWR po rownych 20. Pozostalej drobnicy nie ma co wymieniac. Ja zem nie glosowal, bo za czasow wojennych Wojciecha I-go zabrano mi, nie powiem ze bez mojej zgody, obywatelstwo. Chyba poczne starania o papiery kombatanckie, a moze tylko o wariackie, majac na uwadze wynik wyborow. Oraz o odszkodowanie za cierpienia moralne. To ostatnie powinno teraz przyslugiwac kazdemu emigrantowi i to od kazdej rzadzacej ekipy w Kraju. No bo jakze tak: nad Wisla tyle uciechy, a my, wygnancy, skazani sa tu na tluczenie dularow. A za jednego dulara kupuje sie juz i tu i tam jedno i to samo: piwo. I to po to skazano nas na te emigracje? Gdybym zas mogl glosowac, to glos swoj pewnikiem bym zlozyl w ofierze hrabini Anastazji P. Ta dama bowiem od poczatku wiedziala na kogo stawiac! No ale ona miala wiadomosci, i to z pierwszej, ze to tak zgrabnie ujme, reki, komu, gdzie oraz co i z jakim skutkiem postawic... Jesli o stolki w RP chodzi, to dawaj znac co jest do sprywatyzowania czy do innego zagarniecia i bedziem jechac na wschod. A moze by poczekac az Lwow bedzie juz nasz, albo Wilno? Kolonizatorem marzy mi sie byc, ot co. Czasy chyba znowu moga niedlugo sprzyjac po temu, choc czolgi ostrzeliwujace Bialy Dom w Moskwie to nie pancernik Aurora strzelajacy do Palacu Zimowego w Piotrogradzie. Do Rygi jednak wolalbym nie jechac (...) Z poczty elektronicznej wyboru dokonal Kostek Malczyk _______________________________________________________________________ Janusz Mika OSKARZENIA I KALUMNIE ===================== pazdziernik 1993 Wyniki ostatnich wyborow w Polsce wywolaly szok wsrod wszystkich Polakow, ktorym drogie sa WC i WP, tzn. wartosci chrzescijanskie i wartosci patriotyczne. Ogromna czesc polskiego elektoratu, idac zapewne za podszeptem zlego ducha, dopuscila do wladzy bylych komunistow, kryptokomunistow, postkomunistow, bylych kolaborantow komunistycznych i innych zaprzancow. Przyjaciel moj i ja mamy szczegolna pretensje do nieodpowiedzialnych wyborcow w Polsce. Jeszcze niedawno pisalismy, ze rola emigracji jako nosicielki WC i WP, skonczyla sie wraz z odrodzeniem sie demokratycznej Polski, a tu nagle okazuje sie, ze organizacje polonijne znow beda pewnie musialy podporzadkowac cala swa dzialalnosc dwom tylko haslom: Bog i Ojczyzna. Nasz czlowiek w Londynie donosi, ze tamtejsi dzialacze emigracyjni potraktowali bardzo powaznie ostatnie wydarzenia polityczne w Polsce. Panuje powszechna opinia, ze jest jeszcze za wczesnie na reaktywowanie rzadu polskiego na emigracji, postanowiono jednak juz teraz przystapic do tworzenia gabinetu cieni. Tym razem dzialacze polonijni chca zerwac z tradycja obsadzania najwyzszych stanowisk staruszkami. Misje utworzenia gabinetu cieni powierzono 72-letniemu panu A.B. Nazwisko kandydata na przyszlego premiera rzadu emigracyjnego trzymane jest w najscislejszej tajemnicy. Naszemu korespondentowi udalo sie jedynie ustalic inicjaly, choc i tych nie jest zbyt pewien. Ze stanowiskiem prezydenta sa powazne klopoty. Wielu dzialaczy wyrzuca sobie przedwczesne przekazanie insygniow wladzy prezydenckiej obecnemu lokatorowi Belwederu. Sa projekty powolania Naczelnego Wodza, ktory moglby zastapic prezydenta w nowej strukturze wladzy. Rowniez Kosciol Katolicki w Polsce jest bardzo powaznie zaniepokojony nie tylko zwyciestwem lewicy, ale przede wszystkim tym, ze zaden z parlamentarzystow z ZChN, tak zasluzonych w dziele umacniania wladzy kosciola w Polsce, nie znalazl sie w nowym parlamencie. Jeszcze w poczatkach sierpnia biskupi pisali w oredziu do wiernych: `Chociaz wyzwoleni jestesmy z niewoli urzedowego ateizmu, wielu naszych rodakow zyje, jakby Boga nie bylo. Zatruwa nas zakamuflowany ateizm, laicyzm i zorganizowany materializm praktyczny'. Wtedy byl to jeszcze zakamuflowany ateizm, teraz wrog ruszyl do ataku z otwarta przylbica. Mowi sie w kolach zblizonych do kol dobrze poinformowanych, ze plany budowanych obecnie setek kosciolow sa pospiesznie zmieniane. Powieksza sie pomieszczenia piwniczne, gdzie mialy byc przechowywane zapasy wina mszalnego. Nie wiadomo, czy za pare lat nie trzeba ich bedzie przeksztalcac w katakumby, w ktorych wzorem pierwszych chrzescijan odbywac sie beda tajne zebrania wiernych. Jeden z naszych znajomych, czlowiek trzezwy i obdarzony zdrowym rozsadkiem, nie zgadza sie z katastroficzna wizja sytuacji politycznej w Polsce. Uwaza on, ze ludzie nie glosowali za komunistami, ale przeciw tym, ktorzy byli u wladzy w Polsce w ostatnich latach. Spoleczenstwu polskiemu znudzili sie serdecznie poslowie, ktorzy upijaja sie systematycznie w hotelu sejmowym w towarzystwie osob podejrzanej konduity, poczem wsiadaja w samochody i, zlapani przez policje drogowa, zaslaniaja sie immunitetem poselskim, albo tez innym razem daja sobie zlamac nos podczas pijackiej bojki w knajpie. Nasz znajomy sadzi, ze obecna ekipa ma charakter przejsciowy i za pare lat zostanie zastapiona przez prawdziwych politykow lewicy, centrum i prawicy. Pozyjemy, zobaczymy. JAM ________________________________________________________________________ ["Tygodnik Solidarnosc", 1.10.1993] Robert Terentiew TAK ZWANA PRAWICA ================= (Dziwny jest ten kraj) Jeszcze nie ucichly lamenty po 19 wrzesnia, a juz znalezli sie ochotnicy gotowi na swoj sposob tlumaczyc nam przyczyny wyborczej kleski prawicy. Glowna wedlug nich przyczyna owej kleski jest, iz polska prawica bardzo jest agresywna werbalnie, a wiec nieelegancka, a ponadto klotliwa i sama na swoj los zapracowala. I oto po raz kolejny probuje sie nam tlumaczyc, czym jest ta polska prawica, ktorej nie ma. Obraz klotliwej i agresywnej prawicy rzeczywiscie mial sie prawo utrwalic w swiadomosci wyborcow przez ostatnie lata, gdyz ciezko nad jego stworzeniem pracowala i "Gazeta Wyborcza", i gazety postkomunistyczne, o telewizji nie wspominajac. Niczego wiec nowego sie nie dowiadujemy. Katalog grzechow antykomunistycznych srodowisk politycznych, celowo blednie okreslanych mianem prawicy, jest dlugi i roznorodny, nie poddaje sie jednak az tak latwym tlumaczeniom. Problem ponadto nie w tym, ze przegrala tzw. prawica, lecz w tym, ze wygrali komunisci. Otrzymali tym samym nie tylko mandat na dzisiaj, ale i rozgrzeszenie za cale czterdziestolecie Peerelu. I z tym naprawde trudno sie pogodzic. A i konsekwencje takiego stanu rzeczy sa o wiele bardziej dokuczliwe, niz ewentualne cztery lata postkomunistycznych rzadow. Tymczasem spoleczenstwo po raz kolejny zostalo oszukane, a skutki wkrotce odczuje jeszcze bolesniej, niz wszystkich poprzednich oszustw. Bo przeciez to nie prawica sprawowala rzady przez ostatnie cztery lata, to nie Jaroslaw Kaczynski jest autorem szokowej terapii ekonomicznej, lecz pan Balcerowicz nie majacy z owa prawica nic wspolnego. Kaczynski, o ile mnie pamiec nie myli, juz w czasie rzadow Mazowieckiego (ktory tez chyba prawicowym politykiem nie byl i nie jest) nawolywal do korekty dzialan Balcerowicza i owczesnej ekipy, a uslyszal, ze nie ma ani dla planu, ani dla ekipy alternatywy. Slynna gruba kreska Mazowieckiego sprawila, ze w administracji na szczeblach decyzyjnych pozostawiono dawnych komunistow, uzupelniono zas kadry z nowego rozdania Mazowieckiego ludzmi dzisiejszej Unii Demokratycznej, a za Bieleckiego dokooptowano do towarzystwa jeszcze liberalow. Oglupione propaganda spoleczenstwo ten przedziwny sojusz postkomunistow, unionistow i liberalow odbieralo jako rzady Solidarnosci. W czasie kampanii wyciagnelo jeden wniosek - za Peerelu bylo dobrze - za Solidarnosci jest zle. I nikt nawet nie zauwazyl, ze w czasie owej kampanii liberalowie i komunisci zarzucali sobie nawzajem kradziez programu ekonomicznego. To jest miara pomieszania pojec i zamieszania w glowie wyborcow. Prawice zas stworzono na uzytek propagandy lewicy. Dwa lata temu Adam Michnik stwierdzil publicznie, ze nie jest juz grozna komuna - grozna jest prawica. Wedlug Michnikowego srodowiska - ksenofobiczna, ciemna, polaczkowata, nieobliczalna i zasciankowa. Z taka papierowa prawica latwo bylo walczyc. Walczono skutecznie; rzad Olszewskiego okreslany jako prawicowy, a w rzeczywistosci tylko antykomunistyczny, byl pod ciezkim atakiem lewicowej prasy od pierwszego dnia do ostatniego. A Olszewski jest takim prawicowcem jak ja zetempowcem. Bledem antykomunistycznych politykow bylo to, ze dali sobie narzucic jezyk sporu ideologicznego, dali sie wpisac w prosta dychotomie: lewica - obroncy ludu, prawica - wolny rynek i bezrobocie. Tego uczono Polakow juz w Peerelu. Dzis rachunek za polityke tzw. lewicy placi tzw. prawica. Ale jutro za te polityke zaplaci caly narod. ________________________________________________________________________ ["Gazeta Wyborcza", 21.09.1993, skroty red. "Spojrzen" niezaznaczone] Jacek Zakowski TYLKO SPOKOJNIE =============== Przez kilka tygodni bylismy adresatami najwiekszej od wprowadzenia stanu wojennego kampanii strachu. Widac szefowie partyjnych sztabow wyborczych uznali, ze skoro w obietnice (kampania pozytywna) nikt nie wierzy, a zwykle zohydzanie przeciwnikow (kampania negatywna) dziala przeciwnie, niz by sie chcialo - sukces uzyska ten, kto zdola elektorat najbardziej przerazic. Dzieki Bogu, mamy to juz za soba. Dzis Jacek Kuron nie bedzie juz mowil o swojej radosci na mysl o zmasowanym ataku oszalalej centronerwicy. Andrzej Lepper nie odmaluje turpistycznego obrazu sepow swiatowej finansjery szarpiacych obolale ojczyzny lono, Aleksander Kwasniewski zapewne daruje sobie prezentacje emeryckich szkieletow na ulicach miast, Leszek Moczulski zapomni o swoich groznych i tajemniczych a niezawodnych sposobach na postkomune, Jan Krzysztof Bielecki nie bedzie juz utrzymywal, ze Sejm bez liberalow to gospodarczy koniec swiata, a Andrzej Glapinski nie da slowa honoru, ze tylko rzad PC moze nas uchronic przed rozkradzeniem III Rzeczypospolitej. Strachy sie skonczyly. Zaczely sie schody. Kampania wyborcza to w demokratycznycm swiecie ten szczegolny czas, kiedy nawet najrozsadniejsi politycy mowia glupstwa, a wyborcy probuja sobie przypomniec, jak ci dzentelmeni sie zachowuja, kiedy sa zdrowi. Tam, gdzie demokracja zdazyla okrzepnac, gdzie istnieja silne spoleczne elity, gdzie funkcjonuje kompetentna, niezalezna prasa i gdzie sito establishmentu utrzymuje szalenstwo poza strefa politycznych wplywow, goraczka przebiega stosunkow lagodnie. Kto ulegnie jej ponad powszechnie uznana miare, kto opowiada skonczone cuda-niewidy, tego immunologiczny system spolecznego consensusu wyrzuca za burte zycia publicznego. W czerwcu 1989 roku Polska nie miala jeszcze dosc kompetentnych i niezaleznych mediow ani wystarczajaco silnego politycznego establishmentu. Nasz spoleczny uklad immunologiczny przez dlugi czas dzialal wiec niesprawnie, czego najostrzejszym przykladem byla piorunujaca kariera Stana Tyminskiego. Mniej spektakularnych - lecz rownie groznych - przykladow mozna wymienic wiele. Chocby, na szczescie przejsciowe, opetanie spolecznej wyobrazni przez dwoch braci Kaczynskich oraz trzech Janow: Olszewskiego, Parysa i Lopuszanskiego. Polacy ucza sie jednak znacznie szybciej niz mozna sie bylo spodziewac i cztery lata po czerwcu juz dosc skutecznie potrafia eliminowac ugrupowania niosace wiecej zagrozen niz szans. Czy jednak porzucajac poprzednie sympatie nie odeszli od nich zbyt daleko? Dwa lata temu przezylismy gwaltowny przyplyw prawicowych nastrojow i radykalnych wyborczych decyzji. Dzis polityczny srodek ciezkosci przesunal sie na lewa strone osi, co nie musi wywolac katastrofy, jezeli - podobnie jak zwykle bywa i jak w koncu stalo sie po poprzednich wyborach - po wylonieniu nowego parlamentu sinusoida zawroci w strone centrum, a nastroje swiezo wybranych parlamentarzystow zaczna ewoluowac ku pragmatyzmowi. Zeby jednak ten zwrot byl mozliwy, swiat polityki musi oderwac sie od emocji i iluzji, ktorymi zyl przez miesiace poprzedzajace wybory. Musi porzucic mrzonki o milionach, trylionach i dramatycznych przelomach, ktore w demokratycznym panstwie sa praktycznie niemozliwe i straszliwie niebezpieczne. W Sejmie I kadencji ta metamorfoza zajela blisko rok. Wielka czesc politykow obozu zwycieskiego nie umiala bowiem oderwac sie od lekow i mrzonek, na ktorych oparli swa kampanie wyborcza i w ktore w koncu uwierzyli. Potwierdzona sukcesem wyborczym retoryka antykomunistycznej obsesji przeistoczyla sie w rzeczywista obsesje agentury, nomenklatury, "Magdalenki". Retoryka zagrozenia owocowala realna grozba katastrofy panstwa. Dopiero wstrzas czerwcowego krysysu teczkowego zmienil tory politycznego myslenia, a mechanizm powszechnej walki zastapil mechanizmem pragmatycznej wspolpracy. Opamietanie i przelom przyszlo jednak zbyt pozno, by prawica mogla uniknac tej ceny, ktora zaplacila w nastepnych wyborach. Zbyt pozno takze, bysmy pewnej ceny nie musieli zaplacic wszyscy. Polityczna ewolucja ZChN-u, ktory przez ostatnie dwa lata, uczestniczac w rzadzeniu, ewoluowal od fundamentalizmu do wzglednie pragmatycznej i liberalnej, otwartej na modernizacje formuly chrzescijansko- demokratycznej - pokazuje, jak duze moga byc adaptacyjne zdolnosci takze ideologicznych i rewindykacyjnych stronnictw politycznych, kiedy spada na nie ciezar odpowiedzialnosci za panstwo. `Moga', ale przeciez nie `musza', bo sa tez (chocby rzad Olszewskiego) przyklady trwania przy idealistycznych szalenstwach wyborczych utopii. Krotka historia nowoczesnej demokracji nie zna bodaj zadnego ugrupowania, ktore uczestniczac we wladzy zdolalo do konca zrealizowac swoj program wyborczy. Za mniejsza lub wieksza cene wszyscy musieli wczesniej lub pozniej uznac przewage swiata realnego nad wlasnymi lekami i marzeniami. Im wczesniej do tego dochodzili, tym mniejsza placili cene. Polska ma tym polu doswiadczenie zupelnie wyjatkowe. Pare lat temu to wlasnie teoretycznie niemozliwy parlamentarny sojusz antysystemowej "Solidarnosci" z nomenklatura ZSL i SD przyczynil sie przeciez do przelamania komunistycznego monopolu wladzy. Przed z gora rokiem to wlasnie pozornie absurdalny alians umiarkowanej Unii z fundamentalistycznym wowczas ZChN-em i doktrynalnie liberalnym KLD dal Polsce w miare spokojny rok reform i pozwolil przelamac recesje. Nic nie jest wiec jeszcze przesadzone, a juz na pewno zaden przerazajacy wariant wydarzen nie zostal zdeterminowany wynikiem wyborow. To od spokoju i racjonalnego myslenia politykow zalezy teraz, czy nowy parlamentarny puzzle da sie ulozyc z pozytkiem dla kraju. ________________________________________________________________________ [Rzeczpospolita, 5-11.06.1993 - podal Zbyszek Pasek] Jolanta Zarembina ZGUBIL MNIE ROMANTYZM ===================== - Ubostwiam aktorow i nienawidze ich jak psow. To zawod niezwykly. Wole grac rzeczy piekne i bulwersujace, zeby ludzie protestowali i rzucali we mnie pomidorami. Co to za aktor, co sie zgadza ze samym soba? Gralem u Andrzeja Wajdy Rogozyna i podczas spektaklu w rozpaczy plulem na ikone. Ten akt mnie samego przerazil, ale wykonuje przeciez swoj zawod. Na premiere nie zapraszam zadnej rodziny ani ludzi z kwiatami. Lubie jak mnie nie lubia, wtedy chce mi sie pokazac, ze nie maja racji. Kiedy mnie kochaja, chce mi sie spac. Jan Nowicki najlepiej czuje sie w atmosferze negacji. - Aktor jako czlowiek moze miec swoje idee, ale przenoszenie ich na grunt zawodowy jest nieznosne. Poglady zmienia sie w zaleznosci od roli. Miec jeden poglad oznacza przestac byc aktorem. Spotykam sie z rezyserami o roznych swiatopogladach i nie powiem im, ze czegos nie zagram, bo mi moja ideologia nie pozwala. Oczywiscie, ze zagram. Przynaje jednak, ze nie wzialby roli w filmie popierajacym apartheid albo dyskryminujacym gejow. - Ale bylbym niezadowolony, ze nie wzialem. Opowiadanie sie po slusznej stronie nie daje mi satysfakcji. W stanie wojennym bojkotowalem telewizje i wszystko, co sie dalo, i oczywiscie bylem przeciwny bojkotowi uwazajac go za kompletna glupote. Cale zycie zachowywalem sie swietnie. Jestem czysty jak lza i brzydzi mnie to. - Jest pelna, fascynujaca postacia - mowi o Janie Nowickim Beata Tyszkiewicz. - Mysle, ze jego kariera jest silnie oparta na odbiorze przez publicznosc kobieca. Cenie jego wielki talent teatralny, ale i literacki. Ma analityczny umysl. To, co ma do powiedzenia i forma sa bardzo ciekawe. Moglby byc interesujacym pisarzem. W tym jest jego przyszlosc. Kilka lat pisal felietony w "Scenie" i "Goncu teatralnym", przymierzal sie do ksiazki. - Zrezygnowalem nie z braku talentu. Moglem wydac ksiazczyne, ale uwazalem, ze na nia nie zasluguje. Niestety jestem cwiercinteligentem i trudno mi wymyslec cos oryginalnego. To w ogole bzdura, ze aktorzy zaczeli pisac. Olbrychskiemu juz nie wystarcza, ze pisze o tym, co zrobil, on chwali sie tym, czego nie zrobil, opowiada o rolach, ktore moglby zagrac. Co takiego aktor moze miec do powiedzenia? Dobry aktor musi byc czlowiekiem wystarczajaco prymitywnym, musi byc w sposob niezwykly glupi. Istota jego talentu polega na uleganiu genialnosci slowa. Wnoszac swoja intelektualna bylejakosc, ale i pewnego typu wrazliwosc, fenomenalnie umie zagrac wszystkie niuanse madrosci tekstu. Ale ich do konca nie rozumie. Zadziwiajace, ze czesto tak prymitywni ludzie graja tak niezwykle postaci. Aktorzy zyja z zapozyczen, prawdy przez nich mowione sa watpliwe. Nauczyli sie ich po drodze, skorygowali wsrod sluchaczy, ktorzy odsiali z tego glupote. To, co ja mowie, to wypadkowa moich rol, wartosc pozorna. Zreszta zawsze klamie - mowi kreujac sie na zblazowanego starucha, cynicznego, chlodnego i bezczelnego. Klamstwa nie znosi tylko w sztuce. - Teatr byl zyciem, nie moglem oklamywac swojego urojonego, ale prawdziwego zycia. Kiedy Andrzej Wajda wyrezyserowal zlego "Hamleta", powiedzialem mu, ze to "Hamlet" szmirowaty. Kiedy stwierdzilem, ze miesiac to za malo na przygotowanie "Zemsty", nie zagralem u niego Papkina. A ja to mowilem z milosci. W teatrze wykreowal wielkie postacie Dostojewskiego: Stawrogina z "Biesow", Swidrygajlowa ze "Zbrodni i kary", Rogozyna z "Idioty". Dostojewski pozwala mu stwarzac bohaterow przekraczajacyh ludzki wymiar. - Zadziwia mnie i przeraza najprostsza definicja zla; ze zly czlowiek jest zly, a dobry jest dobry. To nieprawda. Zlo to w gruncie rzeczy dobro, ktoremu sie nie powiodlo. Tak widzi je Dostojewski. Demonizm Stawrogina nie jest wpisany w postac, tylko w ludzkie oceny tej postaci. Jan Nowicki nakrecil ponad sto filmow, czesto wedrujac po hotelach. W warszawskim hotelu MDM inaczej o nim nie mowia jak tylko `nasz Jasiu'. - Kazdy jeden tu z recepcji zna Jasia - twierdzi portier Czeslaw. - Bardzo byl mily chlopak. Mowil nieraz `Czesiu, przynies gorzalke' i sie coskolwiek przynioslo. - Pamietam jak Jasiu do nas przyjezdzal, mlodziutki, sliczny chlopczyk - wspomina pani Magda, pracujaca w hotelu od 1958 r. - Chory byl, jak mial garnitur wlozyc. Chodzil z takim workiem zarzuconym na plecy. Ciagle mu powtarzalam `Jasiu, jak ty wygladasz, kup sobie granitur'. - Jak byl mlodszy, jadl dziewczyny lyzkami - dodaje pan Andrzej, recepcjonista. - A na kaca pil zawsze wode Borjomi. Wsrod filmow, w jakich zagral, nie bylo ani jednej komedii. - Nienawidze komedii, komedia mnie nie bawi. Zdechlbym z nudow, gdybym musial przeczytac "Szpilki". Smieszy mnie humor wplatany w prawdziwy dramat. Jedyny autor, przy ktorym smieje sie w glos, to Dostojewski. W samym przekladzie na polski pojawia sie mimowolny dowcip. W "Idiocie" do ojca Nastazji Filipownej wpada facet w popalonej baranicy i powiada: `Panie hrabio, wszystko splonelo, a i panska malzonka raczyla splonac'. A to jest napisane serio. Nie boje sie byc smieszny, ale nie dano mi takich mozliwosci. Zagralem troche komediowa postac u Basi Sass-Zdrot w "Pajeczarkach". - Zrobilbym chetnie druga czesc "Wielkiego Szu" - deklaruje rezyser Sylwester Checinski. - Wazny jest pomysl, gdyby Nowicki ponownie siedzial i przekladal karty, byloby to nudne. Jan Purzycki pisze scenariusz. Zainteresowaly mnie dwie znakomite sceny. - Film to przede wszystkim biznes. Nieliczne sa dzielami sztuki, a normalnie to zwykla produkcja - stwierdza aktor. - Jak sie skonczyla komuna, skonczyly sie dobre filmy, a zaczely jakies podejrzane "Psy" i "Krolle". Kino jest ciagle jarmarczna impreza. Ale kino sie nie konczy, koncze sie ja. Niedawno mialem krwotok, strasznie rzygalem krwia. Lekarz najpierw spytal, czy jestem mezczyzna. Potwierdzilem z pewnym wahaniem i uslyszalem, ze moge miec raka. Trzy dni zylem z ta swiadomoscia. Rak nalezy mi sie jak malo komu: 40 lat pale papierosy, pije wodke, kocham kobiety i kompletnie nie dbam o zdrowie. Wszystko robilem do konca, do upadu, ile sie da. Tym razem tylko cos we mnie peklo. Wedlug Nowickiego aktorstwo jest zawodem w jakims sensie prostytucyjnym. - Z calym szacunkiem dla prostytutek i aktorow - dodaje. - Aktor we wladzach panstwowych jest totalnym nieporozumieniem, obelga dla zawodu. Przeciez i mnie zaproponowano w 1989 r. kandydowanie do parlamentu. Zdebialem. Do Senatu zglaszali aktorow, bo nikogo nie znali. Wybrali Andrzeja Lapickiego, to szlachetny czlowiek, posiedzial sobie w tej lawce. W "Godzinie szczerosci" Jan Nowicki wyznal, ze nie zyczy sobie kontrolowania swoich mysli przez `cenzure w sutannie'. - Zrobilem ponad rok temu "Equusa" Schaeffera, zagralem doktora. Do tej pory nie pokazano tego w telewizji. Wstrzymano emisje, bo sa tam wyrazy potocznie zwane niecenzuralnymi. Ci, ktorzy reprezentuja interesy Boskie, nie dyskutuja, oni maja obrazone twarze i poczucie wyzszosci. Z tej wyzszosci beda rozliczani na sadzie ostatecznym. Nie ma w nich jasnosci, usmiechu, nie ma wiary promiennej. Nie mozna nic wesolego na plycie grobowej napisac, np. `Zylo mi sie pieknie, trzymaj sie moj kochany, modl sie raczej za siebie, nie za mnie'. Tylko `Prosze o westchnienie do Boga'. Smutne to. Trzeba stac w szeregu i bac sie. Jednym z przejawow buntu i prowokacji bylo slynne wyrzucanie pieniedzy przez okno. - Cale zycie slyszalem, ze ktos tak robi, a nigdy nie moglem tego zobaczyc. Raz jeden wyrzucilem wiec z 5 pietra mnostwo forintow i patrzylem, jak ludzie udaja, ze nie zbieraja, a zbieraja. Jakis Francuz, ktory byl przy tym obecny, rzucil sie do maszyny do pisania i ulozyl wiersz. Najpierw odczulem satysfakcje, zupelnie jak po pierwszym kieliszku, potem pretensjonalnosc gestu oraz zwykly, tepy smutek, ze moglem za to kupic lodowke albo austriacki garnitur. Ale po roku gest dojrzal jak stare wino i stal sie madry. Naturalnie jakies pieniadze mialem. Mezczyzna w moim wieku nie moze nie miec na papierosy, wodke i kochanki. Teraz druga taka rzecz zrobie i nie bede sie wyglupiac. Otworzylem przedsiebiorstwo. Zatrudnilem ksiegowa, pracownikow i pewnie mnie zamkna, bo firma prawnie nie istnieje. Ale jezeli istnieje utalentowany biznesowo Pan Bog, to mi w tym pomoze. Dlaczego nie mialby powstac u nas kierunek taki jak Pierre Cardin i dlaczego nie mialbym go zaczac. Bede jego ojcem chrzestnym, palacym cygaro. Na swiecie Jan Nowicki znany jest bardziej dzieki kinu wegierskiemu niz polskiemu. - Wegrom zamiast krwi plynie w zylach tasma filmowa. Mieli jedna z najlepszych kinematografii europejskich pod wzgledem organizacji. Tam sie robilo dobry film w 28 dni zdjeciowych. Szybko i bez wielkiej misji tworzenia. Fajny temat i dobrze placa, wiec czemu nie zagrac. Gram u mojej Marty. - W aktorach podoba mi sie niejednoznacznosc, interesuja mnie ci, ktorych do konca nie mozna rozszyfrowac. Janek Nowicki ma w sobie taka tajemnice - mowi Marta Meszaros, rezyser. - To profesjonalny aktor, o swoim zawodzie wie wszystko. Z nim mozna pogadac o scenariuszu. Pracuje na korzysc filmu, na korzysc partnera, nawet jesli nie do konca go lubi. Zawsze chce, zeby wlozyc w film maksimum fantazji i uczucia. Jest prowokatorem w dobrym znaczeniu: prowokuje konfrontacje czlowieka z samym soba. Dla niektorych rezyserow bywa meczacy, bo mysla, ze on wszystko wie. A Janek pewnoscia siebie przykrywa swoje kompleksy. Marta Meszaros dla niego nauczyla sie polskiego. - Janek po wegiersku nie bardzo umie. Musialby tu zamieszkac, ale przywiazany jest do Krakowa, do Kowala. To swiat, ktory go trzyma. Jestesmy dwojgiem ludzi mieszkajacych w dwoch roznych krajach, przeszlismy przez dobro i zlo i ciagle sie trzymamy. Spotykamy sie raz na dwa miesiace, czasami czesciej. Jesli nie ma milosci, nic nie ma znaczenia. Nasz zwiazek zachowal podstawowe wartosci. Obydwoje nie mamy lekkich charakterow, a akceptujemy prace i charakter drugiego. Mamy ten sam poglad na swiat, ludzi, na pejzaze. Mamy wiele wspolnego. - Nie sformalizowalem tego zwiazku - stwierdza Jan Nowicki. - Nigdy nie mialem zony `urzedowej'. Kiedys udzielilismy z Marta wywiadu dla "Elle" i poszlo w swiat, ze jestemy malzenstwem, bo tak sie nam powiedzialo. Co sie bede Francuzom tlumaczyl, ze zyje na kocia lape. Mit pierwszego amanta wzial sie nie stad, ze taki jestem, tylko stad, ze spodobal sie paru ludziom. Nawet w tej chwili, kiedy stoje nad grobem, ciagle mnie wypytuja o kobiety. Proponuja mi zagranie Don Juana. Taki stary donzuan moglby byc interesujacy, ale przeciez mnie kobiety juz niespecjalnie interesuja. To bardzo ohydny, okrutny gatunek ludzki. Kazda lubi w mezczyznie padline. Nigdy nie mialem takiego powodzenia jak wtedy, kiedy sie rozstawalem z kobieta. One czuly, ze jest cos do przegryzienia. Mezczyzna, ktory ma duzo kobiet, to jest mezczyna bylejaki, to nie amant, nie samiec, to jakies nieszczescie. W gruncie rzeczy nie mialem zadnej do konca, bo zadnej do konca nie zaufalem. Nie bylem dobrym ojcem, nie bylem dobrym vice-mezem, nie bylem za dobrym kochankiem, bo albo to robilem dla wlasnej przyjemnosci, albo czesto, prosze wybaczyc, z litosci. Kochalem wszystko co mi wpadlo w reke. Lubie kobiety starsze, bo maja wrazliwosc mlodosci i rozpacz przemijania. I wtedy jest z kim pogadac. Jak moze podniecac taka Sylvia Kristel? Przeciez to juz cos tak zgrabnego, ze w gruncie rzeczy przypomina fajke albo butelke, nie ma sie erotycznie o co zaczepic. Jesli kobieta jest doskonale piekna, po co isc z nia do lozka? Wole jedna przyjazn z Piotrem Skrzyneckim niz cztery autentyczne milosci z kobietami. - Jestem do niego przywiazany jak do bzu, a bez bardzo lubie - stwierdzil Piotr Skrzynecki, szef "Piwnicy pod Baranami". - Znamy sie od dobrych kilku lat. To niezwykly czlowiek, czasami zlosliwy. Przeszlo trzydziesci lat mieszka w Krakowie, od 1965 r. zwiazany jest ze Starym Teatrem. W tym miescie dobrze sie czuje, po europejsku, bo ciagle uwaza sie za przybysza, kogos z zewnatrz. Ten status mu odpowiada. - Kazdy musi sie dochrapac definicji na swoj wlasny teatr, a tylko idioci uwazaja, ze powinna byc pozytywna. Moje zycie bylo bledne, zgubil mnie romantyzm. Bede jednak zyl jak dotad - zle, ale na wolnosci. Nieslusznie zbudowalem dom, a wlasciwie slad domu. Nieslusznie wybralem miejsce pod Krakowem, bo ono powinno byc w Kowalu na Kujawach, gdzie sie urodzilem. Tam wroce. Wyszedlem z takiej naiwnosci, w zasadzie wylazlem spod agrestu mojego malego ogrodka w malym miasteczku i wszystko, co sie potem ze mna stalo, jest jedna oszalamiajaca bajka, ktorej nie moge pojac. Luk, jaki zataczam, jest tecza, oparta na dwoch fundamentach: wyjezdzie stamtad i powrocie. Wszystkie miasta po drodze, festiwale, plenery i hotele to byly `przesiadki w Koluszkach'. Powoli przymierzam sie do powrotu. Jesli sie wie, gdzie bedzie nasz grob, to daje sile. Co ja bym robil na cmentarzu Rakowickim? A w Kowalu cmentarz to fajne, eleganckie miejsce, wpadna znajomi, cos powiedza, posmieja sie. ________________________________________________________________________ KATOLICYZM POWIERZCHOWNY ======================== (list do redakcji) Aleksander J. Matejko Zupelnie zgadzam sie z Andrzejem Mareckim ["Katolicki glos w naszych domach", "Spojrzenia" 86 i 87] w jego postulatach dotyczacych otwartej orientacji katolickich srodkow przekazu masowego. Wyniki wyborow jasno uwydatnily faktyczne zroznicowanie swiatopogladowe polskiego spoleczenstwa istniejace na przekor dotychczasowemu przekonaniu o jednolitosci Polakow. Jesli niemal piata czesc osob uprawnionych do glosowania opowiedziala sie na rzecz SLD lub PSL, a niemal polowa w ogole nie pokwapila sie nawet glosowac w wolnych przeciez wyborach, swiadczy to miedzy innymi o bardzo powierzchownym katolicyzmie znacznej czesci ludnosci. Nie przypadkiem stronnictwa `katolickie' przepadly. Trzeba zatem poddac pod watpliwosc dotychczas panujace sposoby ksztaltowania swiatopogladowego tych, ktorzy maja byc swiadomymi katolikami. P. Marecki slusznie krytykuje styl zorientowany na powierzchowny konformizm i odwolywanie sie do nie najwyzszych emocji. Rozbudowa zycia spolecznego katolikow swieckich, krzewienie samorzadowych form samowyrazania sie w porozumieniu z duchowienstwem, ale wcale niekoniecznie pod jego przywodztwem i scisla kontrola, sa niezbedne do wyzwolenia sie z uduchowienia o charakterze infantylno-powierzchownym. Ksztalcenie przyszlych ksiezy prawdopodobnie rowniez bedzie wymagalo daleko idacych reform, jesli Polske wspolczesna trzeba potraktowac jako kraj misyjny. Czyz nie jest swiapogladowym nieporozumieniem utozsamianie katolicyzmu miejscowego z wrogoscia do wszelkiej obcosci, miedzy innymi zachodnich pradow samorozwojowych, wykluczenie postawy krytyczno-poszukiwawczej, traktowanie nauki spolecznej Kosciola jako czegos intelektuanie zamknietego i niedostepnego do swobodnej interpretacji, uprawianie kaznodziejstwa bez wsluchiwania sie w cudze sady i uczucia? Wszelka pycha swiatopogladowa ma w sobie cos szatanskiego i zadna pozycja hierarchiczna nie jest od niej automatycznie wolna. Kazdy z nas bedzie ostatecznie rozliczony za wszystko, niezaleznie od tego jak swiatobliwie wypadamy w zyciu doczesnym. Brak pokory i samokrytycyzmu jest z gruntu sprzeczny z duchem ewangelicznym, zwlaszcza jesli jemu towarzyszy traktowanie Kosciola jako swoistej instytucji ubezpieczeniowej: place skladki, zachowuje sie zgodnie z wymaganymi regulami, wiec mam z glowy zycie przyszle, gdyz przeciez zrobilem, czego ode mnie wymagano. Wyobrazenie Boga jako okrutnego starca, ktory liczy skrupulatnie kazdy grzech i ma obsesje szpiegowania nas co do bezwzglednego konformizmu, jest wrecz niedopuszczalnym uproszczeniem, podobnie zreszta jak traktowanie Boga jako z gory wszystko przebaczajacego. Katolicyzm prymitywny intelektualnie i moralnie nie ma przyszlosci, podobnie jak tez nie da ubiezpieczyc sie na dobre zycie przyszle praktykowaniem konformizmu instytucjonalnego i unikaniem ducha posoborowego. Aleksander J.Matejko ________________________________________________________________________ MALE OGLOSZENIE =============== Na Uniwersytecie Stanforda w Palo Alto, Kalifornia istnieje Klub Polski. Klub ten spotyka sie co 2 tygodnie, w Slavic Dom na kampusie Stanfordu. Jest to klub dla Polakow, ludzi mowiacych po polsku i w ogole zaciekawionych Polska, z calego regionu "South Bay". Goscimy ludzi polityki, gazet, biznesu, sztuki, organizujemy wyklady, dyskusje itp. polaczone ze spotkaniami towarzyskimi. Wszystko po polsku. Po blizsze informacje o Klubie Polskim prosimy pisac na adres: [email protected] (Renata Poray-Heywowski) ________________________________________________________________________ Redakcja "Spojrzen": [email protected] Adresy redaktorow: [email protected] (Jurek Krzystek) [email protected] (Zbigniew J. Pasek) [email protected] (Jurek Karczmarczuk) [email protected] (Mirek Bielewicz) stale wspolpracuje: [email protected] (Maciek Cieslak) Copyright (C) by Mirek Bielewicz 1993. Copyright dotyczy wylacznie tekstow oryginalnych i jest z przyjemnoscia udzielane pod warunkiem zacytowania zrodla i uzyskania zgody autora danego tekstu. Poglady autorow tekstow niekoniecznie sa zbiezne z pogladami redakcji. Numery archiwalne dostepne przez anonymous FTP i gopher, adres: (128.32.162.54), directory: /pub/polish/publications/Spojrzenia. ____________________________koniec numeru 88____________________________